niedziela, 29 grudnia 2013

Kapelusz w roli otwieracza





fot.MILENA PIETRUSZEWSKA
mam na sobie:
wełniany płaszczyk via second hand
spodnie Laura Scott via allegro
botki via allegro
kaszmirowy sweterek via allegro
kapelusz vintage
bransoleta pchli targ

  Uwielbiam ten zestaw. Miałam go na sobie już z tuzin razy. Wmawiałam wtedy moim znajomym, że w szafie wisi kilka identycznych płaszczyków, spodni, sweterków, kapeluszy i mają one oznaczenia na ultrafiolet, więc tak naprawdę za każdym razem gdy mnie widzą mam na sobie jednak "inny" zestaw. Heheszki.
Przepadam za tym połączeniem głównie dlatego, że przemierzając ulice ubrana w ten sposób czuję się trochę jak bohaterka filmów Woodego Allena, gdzie w tle słychać tę jego charakterystyczną muzykę. A jeśli chodzi o różne dziwactwa to poza tym, że trzymam bieliznę tam gdzie inni zwykle alkohol, to chciałabym aby mojemu życiu towarzyszyła specjalna, spersonalizowana ścieżka dźwiękowa.
Ile niezwykłości nabrałyby zwyczajne lub mniej zwyczajne czynności gdyby np.: podczas wynoszenia śmieci rozbrzmiewał Marylin Manson, niespodziewanego spotkania kogoś bliskiego, gdy podbiegamy by się przywitać np.: muzyka Hansa Zimmera, a podczas  spaceru, gdy w głowie kłębią się nieprzyzwoite myśli, utwór Massive Attack Paradise Cirkus Zead rmx albo klik
A wracając do filmów, to ja ubrana w ten sposób czuję się trochę jak bohaterka allenowskich produkcji, za to inni spotykając mnie na ulicy dają mi do zrozumienia, że chyba jednak wyglądam inaczej niż się czuję. Ostatnio słyszałam :
- A do kompletu ma pani też rewolwer?
i  - Ja panią skądś kojarzę! Nie grała może pani w jakimś westernie? :)
Wszystko za sprawą nakrycia głowy, które jak widać, gdy jest nieco mniej zwyczajne budzi emocje na pewno inne niż obojętność, stając się nie tylko świetnie podkręcającym stylizację detalem (czasem wysuwającym się na prowadzenie jak dziś), ale też dobrym "otwieraczem" na ludzi.
    
*****


1 komentarz: