Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Audrey Hepburn.Tiffany. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Audrey Hepburn.Tiffany. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 18 lipca 2013

Moon River

  

   Jeszcze rok temu myślałam, że jestem oryginalna fascynując się Audrey Hepburn, wieszając jej zdjęcie nad łóżkiem niczym swego rodzaju świętość ."Śniadanie u Tiffany'ego" to film który działa na mnie jak butelka dobrego wina,wprawiając mnie w lepszy nastrój.
Uwielbiam te początkową scenę, gdy główna bohaterka wysiada z taksówki w długiej czarnej sukni przed sklepem jubilerskim, a w tle słychać delikatną muzykę Henrego Mancini moon river...Widziałam go wielokrotnie i mimo, że znam go na pamięć wciąż do niego wracam.

   Gdy obejrzałam go pierwszy raz skupiłam się tylko na muzyce, pięknych strojach od Huberta de Givenchy, który ubierał tutaj Holly Golightly- piekielnie bezpośrednią kobietę z klasą, ale też niepozbawioną pozytywnego szaleństwa, która za nic miała konwenanse.Dopiero przy drugim razie skupiłam się na fabule. Zdałam sobie sprawę,że to opowieść o dziewczynie do towarzystwa-mogłabym nazwać ją tu 'amerykańską gejszą' i mężczyzny- Paula Varjacka- pisarza, który jest utrzymankiem swojej dekoratorki wnętrz.